Nie, nie zjadłem wszystkich rozumów i
nie jestem ekspertem. Nigdy nikomu nie wmawiałem i nie
przekonywałem, że znam się na wszystkim, ani że jestem ekspertem.
Mam jednak swój rozum i – czy to się komuś podoba, czy nie –
korzystam z niego najlepiej jak potrafię i mam zamiar to czynić
nadal. Ponadto: Tak, piszę bloga (ostatnio, niestety, rzadko –
zbyt rzadko). Tak, mam swoje zdanie na temat MLM.
Po co powyższe wyznania? To dla tych,
którzy być może wątpią w to, że potrafię myśleć, czytać ze
zrozumieniem oraz w to, że potrafię wyartykułować, co konkretnie
mam na myśli. Spokojnie jednak. Na szczęście (dla mnie,
oczywiście) nikt mnie ostatnio nie zaatakował zarzutem, że udaję
kogoś, kim nie jestem, albo że na niczym się nie znam. Czasami
jednak dochodzę do wniosku, że niektórzy mają mnie za kompletnego
idiotę. Mam wrażenie, że im (tym niektórym) wydaje się, że
skoro poszukuję wiedzy na temat biznesu (głównie MLM), to jestem
kompletnym matołem i że bez wahania kupię pierwsze czy drugie z brzegu tzw. cenne rady
eksperta (czytaj: każdą ściemę).
Tak mi się coś wydaje, że niektórzy
zbyt szybko uwierzyli w siebie i zbyt serio wzięli sobie do serca
hasło (skądinąd wcale nie głupie) „zarabiaj na wiedzy”. No
ale skoro ludzie, którzy zarobili już spore pieniądze (bo
rzeczywiście można tak) na swojej wiedzy (a właściwie przecież
na niewiedzy innych) nauczają: „zostań ekspertem i zarabiaj na
wiedzy”, no to „pojętni” uczniowie po prostu to robią. I to
nierzadko z dnia na dzień. Dzięki temu mamy już całkiem pokaźną
liczbę internetowych, a w zasadzie wirtualnych ekspertów,
najczęściej zaś specjalistów od biznesu online. No bo co to za
problem kupić książkę, przeczytać, stworzyć e-booka i jechać z
tym koksem?
Nie mam nic przeciwko zarabianiu w
Internecie, także zarabianiu na wiedzy. Wkurza mnie jednak to, że w
Internecie byle kto może być ekspertem, a dokładniej mówiąc:
udawać eksperta. Mam jednak nadzieję, że większość osób poszukujących informacji na konkretny temat jest jednak w stanie
odróżnić ziarno od plew i wybrać np. książkę prawdziwego
człowieka sukcesu zamiast gniota autorstwa jakiegoś domorosłego
eksperta.
I na koniec prośba do wszystkich,
którzy e-biznesem zajmują się na poważnie i dzielą się
rzeczywiście SWOJĄ, a nie cudzą wiedzą: Nie kuście nas już tym,
że zdradzacie sekrety, pilnie strzeżone tajemnice i ukryte w
otchłaniach kody. Błagam. Bo mnie już od tego najzwyczajniej mdli.
.