wtorek, 12 czerwca 2012

Sekretny wpis na ukrytym blogu o zakodowanym adresie



Nie, nie zjadłem wszystkich rozumów i nie jestem ekspertem. Nigdy nikomu nie wmawiałem i nie przekonywałem, że znam się na wszystkim, ani że jestem ekspertem. Mam jednak swój rozum i – czy to się komuś podoba, czy nie – korzystam z niego najlepiej jak potrafię i mam zamiar to czynić nadal. Ponadto: Tak, piszę bloga (ostatnio, niestety, rzadko – zbyt rzadko). Tak, mam swoje zdanie na temat MLM.

Po co powyższe wyznania? To dla tych, którzy być może wątpią w to, że potrafię myśleć, czytać ze zrozumieniem oraz w to, że potrafię wyartykułować, co konkretnie mam na myśli. Spokojnie jednak. Na szczęście (dla mnie, oczywiście) nikt mnie ostatnio nie zaatakował zarzutem, że udaję kogoś, kim nie jestem, albo że na niczym się nie znam. Czasami jednak dochodzę do wniosku, że niektórzy mają mnie za kompletnego idiotę. Mam wrażenie, że im (tym niektórym) wydaje się, że skoro poszukuję wiedzy na temat biznesu (głównie MLM), to jestem kompletnym matołem i że bez wahania kupię pierwsze czy drugie z brzegu tzw. cenne rady eksperta (czytaj: każdą ściemę).

Tak mi się coś wydaje, że niektórzy zbyt szybko uwierzyli w siebie i zbyt serio wzięli sobie do serca hasło (skądinąd wcale nie głupie) „zarabiaj na wiedzy”. No ale skoro ludzie, którzy zarobili już spore pieniądze (bo rzeczywiście można tak) na swojej wiedzy (a właściwie przecież na niewiedzy innych) nauczają: „zostań ekspertem i zarabiaj na wiedzy”, no to „pojętni” uczniowie po prostu to robią. I to nierzadko z dnia na dzień. Dzięki temu mamy już całkiem pokaźną liczbę internetowych, a w zasadzie wirtualnych ekspertów, najczęściej zaś specjalistów od biznesu online. No bo co to za problem kupić książkę, przeczytać, stworzyć e-booka i jechać z tym koksem?

Nie mam nic przeciwko zarabianiu w Internecie, także zarabianiu na wiedzy. Wkurza mnie jednak to, że w Internecie byle kto może być ekspertem, a dokładniej mówiąc: udawać eksperta. Mam jednak nadzieję, że większość osób poszukujących informacji na konkretny temat jest jednak w stanie odróżnić ziarno od plew i wybrać np. książkę prawdziwego człowieka sukcesu zamiast gniota autorstwa jakiegoś domorosłego eksperta.

I na koniec prośba do wszystkich, którzy e-biznesem zajmują się na poważnie i dzielą się rzeczywiście SWOJĄ, a nie cudzą wiedzą: Nie kuście nas już tym, że zdradzacie sekrety, pilnie strzeżone tajemnice i ukryte w otchłaniach kody. Błagam. Bo mnie już od tego najzwyczajniej mdli.



.

1 komentarz:

  1. Fakt, w dobie cyfryzacji i internetowej anonimowości łatwo natrafić na "eksperta", który podzieli się wiedzą i udzieli wskazówek, od których potem może tylko rozboleć głowa.Dlatego zwracając się do kogoś o pomoc należy zachować zdrowy rozsądek i ostrożność.

    OdpowiedzUsuń