wtorek, 18 lutego 2014

List do Przyjaciół i nie tylko...

Witaj!

Boję się o Ciebie, wiesz?

No chyba, że masz wszystko, czego potrzeba,
zarabiasz świetnie, stać Cię na wygodne i
bezstresowe życie.

Ale jeśli nie... To jak długo jeszcze zamierzasz
tak żyć? Narzekać, że czasy ciężkie, wszyscy
kradną i w ogóle jest do d...y

A pomyślałeś, że być może po prostu nie chce Ci
się ruszyć czterech liter?

Jest coś, dzięki czemu możesz wreszcie zmienić coś w swoim
życiu.

http://bit.ly/1rcDLaU

 I co? Nie chce Ci się?

Hmm... Możesz oczywiście to olać i stwierdzić, że
ktoś Cię znów na coś naciąga. Możesz. Ale nie
zapomnij za chwilę, że to ty decydujesz o tym, czy
wykorzystać daną Ci szansę, czy nie. Ty
decydujesz, czy chcesz odmienić swoje życie,
stanąć wreszcie na nogi, czy nie. Ty decydujesz,
czy Twoje życie będzie coraz lepsze, czy nadal
wszystko pozostanie do d..y.

Jeśli nie chcesz - jak mawia Michał Wiśniewski -
zostać w ciemnej d...pie, zajrzyj tutaj
http://bit.ly/1rcDLaU a potem podejmij decyzję.

Pozdrowienia!

Janusz Panek

PS. Sorry za te cztery litery, ale czasem chyba
tak trzeba :)

wtorek, 12 czerwca 2012

Sekretny wpis na ukrytym blogu o zakodowanym adresie



Nie, nie zjadłem wszystkich rozumów i nie jestem ekspertem. Nigdy nikomu nie wmawiałem i nie przekonywałem, że znam się na wszystkim, ani że jestem ekspertem. Mam jednak swój rozum i – czy to się komuś podoba, czy nie – korzystam z niego najlepiej jak potrafię i mam zamiar to czynić nadal. Ponadto: Tak, piszę bloga (ostatnio, niestety, rzadko – zbyt rzadko). Tak, mam swoje zdanie na temat MLM.

Po co powyższe wyznania? To dla tych, którzy być może wątpią w to, że potrafię myśleć, czytać ze zrozumieniem oraz w to, że potrafię wyartykułować, co konkretnie mam na myśli. Spokojnie jednak. Na szczęście (dla mnie, oczywiście) nikt mnie ostatnio nie zaatakował zarzutem, że udaję kogoś, kim nie jestem, albo że na niczym się nie znam. Czasami jednak dochodzę do wniosku, że niektórzy mają mnie za kompletnego idiotę. Mam wrażenie, że im (tym niektórym) wydaje się, że skoro poszukuję wiedzy na temat biznesu (głównie MLM), to jestem kompletnym matołem i że bez wahania kupię pierwsze czy drugie z brzegu tzw. cenne rady eksperta (czytaj: każdą ściemę).

Tak mi się coś wydaje, że niektórzy zbyt szybko uwierzyli w siebie i zbyt serio wzięli sobie do serca hasło (skądinąd wcale nie głupie) „zarabiaj na wiedzy”. No ale skoro ludzie, którzy zarobili już spore pieniądze (bo rzeczywiście można tak) na swojej wiedzy (a właściwie przecież na niewiedzy innych) nauczają: „zostań ekspertem i zarabiaj na wiedzy”, no to „pojętni” uczniowie po prostu to robią. I to nierzadko z dnia na dzień. Dzięki temu mamy już całkiem pokaźną liczbę internetowych, a w zasadzie wirtualnych ekspertów, najczęściej zaś specjalistów od biznesu online. No bo co to za problem kupić książkę, przeczytać, stworzyć e-booka i jechać z tym koksem?

Nie mam nic przeciwko zarabianiu w Internecie, także zarabianiu na wiedzy. Wkurza mnie jednak to, że w Internecie byle kto może być ekspertem, a dokładniej mówiąc: udawać eksperta. Mam jednak nadzieję, że większość osób poszukujących informacji na konkretny temat jest jednak w stanie odróżnić ziarno od plew i wybrać np. książkę prawdziwego człowieka sukcesu zamiast gniota autorstwa jakiegoś domorosłego eksperta.

I na koniec prośba do wszystkich, którzy e-biznesem zajmują się na poważnie i dzielą się rzeczywiście SWOJĄ, a nie cudzą wiedzą: Nie kuście nas już tym, że zdradzacie sekrety, pilnie strzeżone tajemnice i ukryte w otchłaniach kody. Błagam. Bo mnie już od tego najzwyczajniej mdli.



.

sobota, 25 lutego 2012

Kiedy stracisz wszystko...

Kila dni temu padł mi komputer. Szok! Wszystko, co było na twardym dysku poszło w... kosmos. Musiałem od nowa postawić system i zainstalować najbardziej potrzebne programy. Jak się zapewne domyślasz, straciłem sporo mniej i bardziej wartościowych plików. No ale pretensje mogę mieć tylko do siebie, skoro nie archiwizowałem danych na bieżąco. Jest jednak też pozytywna strona tej katastrofy. Otóż tak po prostu pozbyłem się sterty śmieci, które nagromadziły się na dysku przez ostatnie miesiące.

Po co piszę o tym wszystkim? Otóż dzięki awarii komputera uzmysłowiłem sobie, że czasem trzeba coś stracić, nawet wartościowego, żeby odzyskać szerokie pole widzenia, które w efekcie doprowadzi do błyskawicznego odrobienia strat i dodaje wigoru do dalszego działania.

Sformatowałem twardy dysk i teraz wiem dokładnie, co jest mi niezbędnie potrzebne do dalszego działania. Cała reszta była tylko zbędnym balastem i tak naprawdę ciągnęła mnie do tyłu. Teraz mój komputer pracuje szybciej, błyskawicznie mogę sięgnąć po to, czego potrzebuję i wyraźnie widzę, czego jeszcze mi brakuje.

Rozumiesz już o czym mówię? Czasem potrzebujemy takiego sformatowania twardego dysku. Potrzebujemy szerszego spojrzenia i jasnego określenia, czego chcemy, co już mamy, a czego nam brakuje. I wtedy życie staje się prostsze.

Krótko mówiąc: zrób format. Pozbądź się zbędnego balastu, wyrzuć śmieci i nie myśl, że coś tam cie się jeszcze może kiedyś przydać.

Wiesz jaki jest dziś twój cel? Jeśli jest nim ZARABIANIE PIENIĘDZY, to po prostu musisz zacząć działać. I nie od jutra, czy od poniedziałku. Działaj już, bo najlepszy czas na działanie jest właśnie teraz.

http://bit.ly/1rcDLaU


_________________________

środa, 11 stycznia 2012

Za darmo umarło!

Coraz więcej ludzi szuka pracy nie w powołanych do tego instytucjach, ale poprzez Internet. To fakt. Nic więc dziwnego, że programy partnerskie, oferujące możliwości wzbogacenia się w błyskawicznym tempie i przy niewielkim wkładzie pracy (niektóre nawet przekonują, że wystarczy 5 minut dziennie), mnożą się jak grzyby po deszczu.

Popatrzmy choćby na Facebooka – ileż osób zamieszcza linki do takich programów! A ile z nich prowadzi do stron w języku angielskim lub tłumaczonych przez elektroniczny translator, co często przynosi wręcz żenujący efekt. Często też kuszeni jesteśmy rozpoczęciem własnego biznesu bez wydania złotówki i obiecuje się nam krociowe zarobki w nieodległej perspektywie.

Jednak czy ktoś kiedyś dał nam coś za darmo? No, cukierka czy jakiś drobiazg, na pewno tak, ale przecież nie o to tutaj chodzi. Nie ma cudów. Bez pracy nie ma kołaczy, bez inwestycji nie ma biznesu.

Nie trzeba znać się wielce na ekonomii i wszelakich teoriach gospodarczych, by mieć świadomość, że coraz więcej interesów załatwia się przez Internet. Coraz więcej więc ludzi potrzebuje narzędzi, które im pomogą rozwijać swój biznes w Internecie.

To właśnie GVO oferuje takie narzędzia. Jest to m.in. hosting 4 domen, pokój wideokonferencyjny, autoresponder (czyli automat do wysyłania e-maili). GVO to także odstęp do wielu wartościowych szkoleń i wiele innych funkcji. A za chwilę też możliwość wideokonferencji na Facebooku.
Więcej na ten temat znajdziesz TUTAJ

Jeśli ktoś myśli o własnym biznesie, to prędzej czy później dopadnie go konieczność zaistnienia w Internecie i sięgnięcia po takie narzędzia właśnie. Warto zatem nadal się ociągać, żeby potem i tak kupić je od kogoś innego? Odpowiedź jest oczywista. Nie ma na co czekać.

Z GVO niczym się nie ryzykuje. Można wypróbować wszystko, to co ten system oferuje. Nie, nie za darmo. Za 1 dolara przez tydzień. Trzeba wiedzieć, że od razu dostaje się możliwość pozyskiwania swoich potencjalnych współpracowników. Od ręki też ma się do dyspozycji gotową stronę w języku polskim, dokładnie taką sama, jak TUTAJ.

Każdy, kto trafi na taką stronę, dowie się wszystkiego co trzeba i to bez konieczności tłumaczenia z innego języka na polski. Bo GVO działa po prostu profesjonalnie.


______

wtorek, 26 lipca 2011

Dostałem dziś bardzo smutny list....

Dosłownie przed chwilą dostałem e-maila. Napisał jeden z moich subskrybentów. Muszę przyznać, że list ogromnie mnie poruszył, ale też - tak naprawdę - nie dowiedziałem się o niczym nowym. Bo to nie nowość, że w Polsce żyje się tak, jak się żyje...

Poniżej zamieszczam treść tego listu. Myślę, że jego autor mi wybaczy - zwłaszcza, że nie ma szans, żeby ktokolwiek go zidentyfikował. A Was proszę, byście napisali w komentarzach, co można takiemu człowiekowi odpowiedzieć. Ja już to co prawda zrobiłem, ciekaw jednak jestem Waszego punktu widzenia na ten konkretny, choć nie odosobniony, przypadek.

Oto treść listu:

Witaj,
powiem na wstepie tak...
jestem zdecydowany zacząć biznes w Wellness, ale...

...myslicie, ze kazdy ma ot tak do wywalenia juz dzisiaj od 500 do 2000 zł, a myśleliście w jakich realiach żyje Polska? Ja mam 4 dzieci, żona nie może znaleźć żadnej pracy, ze wzgledu na dzieci właśnie, opika ma nas w d...e. Zresztą, kazdy mówi, -"a po co robiłeś tyle dzieci?... ja odpowiadam wtedy... -" a po co robił ciebie, człowieku?".

Wellbiznesem jestem zainteresowany już 2 lata, ale ciągle coś wypada. Czwórka dzieci w szkole, to ciągłe wydatki, kasa tylko idzie na bieżąco, żadnych szans na oszczędnosci.

Ale wszyscy maja to w d..e, bo to moje dzieci i mój problem. Dlatego, teraz to wasz problem.
Nie zawracajcie mi głowy, chcę byc bogaty, moja energia może zasilic reaktor atomowy, ale co moge zrobic kiedy nie mam na ten wasz cholerny wkład? mam urodzić? nie ma szans!

Dlatego dajcie mi spokój, bede dalej prowadził swoje zwykłe szare życie i żył od 1go do 20go, bo nawet moja rodzina nie rozumie tego biznesu i tej szansy.

Dlatego dajcie mi spokój.



________________________________________

wtorek, 12 lipca 2011

Przejażdżka kombajnem, czyli... pisz tak, żeby chwyciło

Właśnie rozesłałem ludziom z jednej z moich list adresowych kolejnego e-maila. Oczywiście, żadne to wydarzenie, jednak pomyślałem sobie, że zrobię to, czego normalnie się nie robi i opublikuję jego treść. Dlaczego?
Wielu ludzi, którzy są (lub kreują się na) znawcami tematu, udziela wskazówek, jak pisać, żeby chwyciło. W Internecie zaczyna się roić od różnego rodzaju kursów, dzięki którym (za darmo lub odpłatnie) można opanować sztukę copywritingu (jakby nie można było użyć polskiego określenia). Myślę, że tak naprawdę, przede wszystkim potencjalnemu autorowi marketingowych e-maili potrzebne jest lekkie pióro i... co najmniej podstawowa znajomość gramatyki i ortografii. No tak, ale tym niech się zajmują znawcy. A ja publikuję poniżej to, co stworzyłem dosłownie przed chwilą. I proszę o opinie. Mam nadzieje, że będziecie wyrozumiali :)


Tytuł: Marek, masz ochotę na przejażdżkę kombajnem? Masz załatwione (szczegóły w środku)

Witaj!

W drugą sobotę lipca w Łodzi odbyło się kolejne szkolenie liderów
Kyani. Gdyby to jednak było zwyczajne szkolenie, to bym Ci nim głowy
nie zawracał, bo przecież (jeszcze) nie jesteś partnerem tej Firmy.
Ponieważ jednak być może zastanawiasz się, czy nie rozpocząć z nami
współpracy, dlatego piszę w tej sprawie do Ciebie.

W Łodzi był obecny jedne z największych marketerów internetowych na
świecie: Mark Davenport. Wyobraź sobie, że ten facet potrafi w kilka
dni zbudować sobie listę z 40 tysiącami kontaktów! Otóż Mark dla
Kyani kończy właśnie budowę kombajnu, z którym dosłownie zawojujemy
internet. Ta machina będzie nam szukać klientów w 40 krajach Europy i
świata. I wcale nie trzeba znać języków obcych, żeby móc ją
obsługiwać i korzystać z jej pracy.

Ten swoisty kombajn do koszenia kasy będzie testowany już niebawem,
więc niebawem będzie i do naszej dyspozycji. Niestety, nie skorzysta z
niego pierwszy lepszy dystrybutor. Żeby móc nim pojeździć, trzeba
będzie mieć swego rodzaju prawo jazdy. A dostaje się je awansując na
stopień Jade. Już widzę, że się krzywisz :) Ale nie ma nic za darmo.
No i bez przesady: Jade jest w zasięgu każdego.

Marek, awans, jak to awans, sam nie przyjdzie. Nie ma co owijać w
bawełnę. Jest jednak dobra informacja: zespół Wellbiznes pokaże Ci
jak awansować na pozycję Jade jeszcze przed końcem lata (zarabiając przy
tym co najmniej kilka tysięcy złotych). A potem kombajn Marka będzie
już do Twojej dyspozycji. Ja nie mogę się doczekać chwili, kiedy
będę mógł go odpalić.

Dobra, koniec gadania. Chcesz ten kombajn, czy nie? Aha, nie
powiedziałem najważniejszego. Mark obiecał, że tym kombajnem będzie
można skosić przez rok jakiś MILION dolców! Tak, wiem, brzmi jak
bajka. Ale nie musisz w nią wierzyć. Zresztą najlepiej przekonaj się
osobiście. Żebyś potem nie żałował/a: a mogłem/am w tym być od
początku!
Zapisy przyjmujemy tutaj: http://www.wellbiznes.pl/rejestracja/

To do miłego!

Janusz Panek


-------------------------

sobota, 9 lipca 2011

Wiara góry przenosi?

Właśnie sobie uzmysłowiłem, że wielu ludzi, szukając i w końcu i znajdując przepis na sukces, jakby zapomina o tym, że tak, czy tak – choćby znaleziona receptura była najdoskonalsza z doskonałych – nie obejdzie się bez pracy. Bez pracy i bez ciągłej edukacji.
Powie ktoś: chłopie, przecież ty teraz na nowo proch wymyślasz; o tym zapisano już tony książek i każde dziecko wie, że bez pracy nie ma kołaczy.
No właśnie, każdy niby wie, ale wielu zdaje się z tej wiedzy nie korzystać. Sam często łapię się na tym, że za mało pracuję...
Po co w ogóle podjąłem ten temat. Nie, nie chcę nikogo pouczać. To, co teraz piszę, traktuję bardziej jako element samokształcenia czy samodoskonalenia. Albowiem: zapisane równa się zapamiętane.
Piszę więc te słowa po to, żeby zapamiętać raz na zawsze, że muszę pracować i wciąż się uczyć. A właściwie nie. Nie muszę. Chcę. Chcę pracować i wciąż się uczyć. Chcę, bo rozumiem, że tylko wtedy moja wiara w sukces będzie szczera i nieudawana. A tylko taka wiara góry przenosi.


______________